czwartek, 19 lutego 2009

początek...

No właśnie. Ciekawe jaki powinien być. Jako że nigdy nie jestem na początku, a jeśli nawet kiedyś byłam to tego nie pamiętam, więc zacznę inaczej. Wstałam właśnie z łóżka i zacznę od miejsca, w którym skończyłam dzień wcześniej (książka? niedokończona plątanina drutów i szkła? praca magisterska? telefon do siostry?). A szkoda, bo chętnie spróbowałabym czegoś nowego.
Ostatnio czuję, jakbym żyła trochę połowicznie. Zapomniałam po raz kolejny o "noworocznym postanowieniu" czerpania z każdego dnia, nowego motta tzw. " żyj świadomie". O odwadze, sile wewnętrznej chyba też, ale coś czuję, że tego raczej łatwo się nie nabywa.
Może to zima. Poczekam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz